Lublin: Z pasem, pistoletem i nożem indyjskim przyszedł po rzekomy dług. Odpowie za uszkodzenie ciała.
Do policyjnego aresztu trafił 29-letni mieszkaniec Lublina. Mężczyzna przyszedł do znajomego by, jak twierdzi, dać mu nauczkę, za rzekomo nieoddane pieniądze. Najpierw na klatce schodowej jednej z kamienic pasem bił 23-latka po głowie, ranił go śrutem z pistoletu w brzuch, a na koniec ostrzem indyjskiego noża pokaleczył mu policzek i ramię. Poszkodowany z napotkanym mężczyzną gonili sprawcę przez kilka ulic w centrum miasta. W końcu 29-latka dopadł jeden z przechodniów i przekazał policyjnym wywiadowcom. O losie 29-latka zadecyduje niebawem prokurator.
Całe zdarzenie rozegrało się w piątek. Do jednej z kamienic przy ul. Narutowicza przyszedł 29-latek. Chciał spotkać się ze znanym mu osobiście 23-latkiem. Ten starszy na wstępie przywitał młodszego skórzanym paskiem, zadając mu uderzenia po głowie. Ten broniąc się zepchnął napastnika ze schodów. Wówczas 29-latek wyjął przedmiot przypominający broń oddając w stronę 23-latka dwa strzały. Śrut utkwił w mu okolicy brzucha.
Pomimo tego, wzajemna szarpanina, zdawać by się mogło, nie miała końca. W pewnej chwili napastnik ranił wyciągniętym z tyłu spodni nożem indyjskim kalecząc kolegę w policzek oraz ramię. Sprawca po tym wszystkim zaczął się oddalać. Poszkodowany poprosił przechodniów o wezwanie patrolu, a następnie ruszył za sprawcą, który kierował się w stronę Placu Litewskiego. Po drodze do 23-latka dołączył jeden z przechodniów. W rejonie ul. Staszica mężczyzna dopadł 29-latka, którego chwilę później przekazał przybyłym na miejsce policyjnym wywiadowcom.
23-letni mieszkańcowi Lublina została udzielona pomoc medyczna. Po zaopatrzeniu ran, został zwolniony do miejsca zamieszkania. Jak się okazało, mało brakowało, by ostrze okaleczyło mu oko.
Z kolei do policyjnego aresztu trafił 29-latek. Policjanci zabezpieczyli niebezpieczne przedmioty, które miał przy sobie: przerobioną broń krótką na śrut oraz tzw. nóż indyjski.
Wczoraj mężczyzna był przesłuchiwany na I komisariacie. Przyznał się do winy tłumacząc, że chciał tylko znajomego „zlać pasem i dać mu na przyszłość nauczkę”. Jak widać, sprawy wymknęły się spod jego kontroli, wskutek czego użył niewspółmiernych do sytuacji środków.
Wkrótce o losie 29-latka zadecyduje prokurator.
A.K.